
Branżowa hossa zmierza do końca? „Węgiel jako pierwszy spadnie”
11 stycznia, 2023Spółki węglowe mają za sobą dwa lata hossy, które związane
były z rosnącymi cenami surowca na światowych rynkach. Te jednak od jakiegoś
czasu spadają, ale prognozy, przynajmniej te na kolejny rok, mówią o
utrzymaniu się podwyższonych cen i najwyższemu zużycia węgla w historii.


Węglowa hossa przyniosła już w 2021 r. silne wzrosty branżowych
spółek. Na GPW kurs JSW był jednym z
najlepiej radzących sobie w WIG20 ze stopą zwrotu na poziomie 34,4 proc. Spółka
jednak wydobywa przede wszystkim węgiel koksujący, a jego czas miał dopiero nadejść.
Więcej, bo ponad 66 proc., zyskał kurs Bogdanki, wydobywającej węgiel
energetyczny, chociaż i w tym przypadku cenowy szczyt przypadł na kolejny rok.
Na początku stycznia 2022 r. kiedy Indonezja
zakazała eksportu, ceny węgla znów zakręciły do góry po
korekcie, jaka przyszła wraz z decyzją
władz Chin nt. ręcznego sterowania cenami. Jednak to inwazja Rosji na
Ukrainę pod koniec lutego wywołała gwałtowny wzrost cen gazu, co z kolei
spowodowało wzrost cen węgla do nowych rekordów w marcu i w lecie,
a w konsekwencji wygenerowało miliardowezyski spółek wydobywczych.
Kursy największych podmiotów z branży notowanych na GPW rosły
jeszcze szybciej niż rok wcześniej. Prawdziwą gwiazdą okazał
się Bumech z najlepszą stopą zwrotu w mWIG40 na poziomie 167,9 proc. Kurs
Bogdanki był trzeci, zyskując 63,1 proc. Z kolei kurs JSW okazał się najlepszy w
WIG20 z rocznym wzrostem o 66,8 proc. Nie najgorzej radziły sobie spółki
z branży okołogórniczej w myśl zasady, że przypływ podnosi wszystkie
statki.


Ceny węgla jeszcze trzymały się mocno w połowie roku w
obawie o sytuację branży energetycznej uzależnionej od ceny gazu. Większość
kontraktów – z wyjątkiem surowca rosyjskiego, który jest sprzedawany ze znacznym dyskontem – była notowana w podwyższonym przedziale cenowym 250–400 USD/t do
września 2022 r.
Wcześniej istotną korektę
zaczęły inne surowce, w tym przede wszystkim miedź, która w obawie o popyt
dławiony polityką banków centralnych oraz obowiązującą wtedy polityką „zero Covid”
w chińskiej gospodarce, osiągała
kilkunastomiesięczne minima. Także
ropa naftowa zaczęła schodzić z poziomów ponad 100 USD za baryłkę.
Większość uczestników rynku spodziewała się wznowienia rajdu
cen węgla lub przynajmniej ich utrzymania się w IV kwartale 2022 r., ponieważ
10 sierpnia w pełni zaczął obowiązywać unijny zakaz importu rosyjskiego surowca.
Stan na styczeń 2023 r. wygląda inaczej, niż jeszcze
kilka miesięcy temu można było przypuszczać. Ceny gazu zaczęły
gwałtownie spadać. Październik był najcieplejszym miesiącem w historii
pomiarów w większości krajów Europy Zachodniej. Sezon grzewczy tak naprawdę rozpoczął
się w listopadzie. Styczeń przynosi dodatnie temperatury na zewnątrz i mniejsze
zapotrzebowanie na energię cieplną. Niemcy
już są pewni, że do końca obecnej zimy gazu im nie zabraknie.
Ceny kontraktów terminowych na węgiel energetyczny w portach ARA zaliczyły solidny
zjazd do poziomu nieco ponad 170 USD za tonę w pierwszej dekadzie stycznia. To o 55 proc. mniej niż jeszcze we wrześniu,
gdy płacono ponad 380 USD, i o 63 proc. mniej od ceny z początku marca 2022 r. po
szokowym wzroście po inwazji Rosji na Ukrainę. Mimo to ceny są wysoko ponad wieloletnimi średnimi. Nieco inaczej wygląda sytuacja
na rynku węgla koksującego, które zaliczyły zwyżkę po odniesieniach
o możliwym wznowieniu dostaw tego surowca do Chin z Australii, po
zniesieniu nieoficjalnego embargo.


„(…) na rynku dominowała niewielka aktywność handlowa wywołana spowolnieniem w okresie świątecznym, szczególnie w obszarze Atlantyku czemu towarzyszyła zmniejszająca się rozpiętość cenowa pomiędzy indeksami RB oraz europejskim CIF ARA. Niemniej chwilowe uśpienie na ryku może stać się przysłowiową „cisza przed burzą” – napisała w styczniowym podsumowaniu rynku węgla Agencja Rozwoju Przemysłu.
Zwraca przy tym uwagę na Chiny i jej odchodzenia od polityki „zero Covid” i zwiększanie aktywności gospodarczej, a tym samym większe zapotrzebowanie na energię i węgiel
„Dotychczasowe ograniczenie ze strony Chin sprzyjało złagodzeniu braków surowca w Europie na skutek wstrzymania dostaw węgla z Rosji. (…) Dlatego należy spodziewać się, że obecne wysiłki Pekinu będą stymulować wzrost aktywności przemysłowej i tym samym zwiększać import węgla do Chin, a biorąc pod uwagę, że kraj ten zawsze zajmował pozycje lidera, szczególnie pod względem konsumpcji, to nawet niewielki wzrost importu może wywołać fatalne skutki dla mniejszych światowych importerów” napisano w ostatnim podsumowaniu.
Poza tym nawet jeśli sytuacja w sezonie grzewczym 2022/2023 może w tym
momencie uspokajać, to na horyzoncie już pojawia się następny okres, do którego
trzeba będzie się przygotować. „Choć ryzyko tej zimy jest już ograniczone, w
trakcie roku mogą powrócić wyzwania związane z zapewnieniem wystarczającej
ilości gazu dla Europy. W całym 2023 r. dostawy gazu z Rosji będą wyraźnie
mniejsze niż w 2022 r. – ocenia główny ekonomista BOŚ, Łukasz Tarnawa, cytowany
przez PAP.
Co z węglem w takim razie? Zakładając brak złagodzenia
unijnych sankcji wobec Rosji, nawet w przypadku zawieszenia broni na Ukrainie
czy rozpoczęcia jakichkolwiek negocjacji, UE będzie musiała importować węgiel
od innych dostawców, takich jak RPA, Kolumbia, USA, Indonezja czy Australia, które
dotychczas sprzedawały swój surowiec ze znaczną premią w stosunku do
rosyjskiego węgla. Powracający popyt z Chin może istotnie wpływać pozytywnie na jego cenę, czego namiastką były informacje o możliwym powrocie do importu węgla koksującego z Australii.
W
takim układzie w 2023 r. wahania cen znów mogą wrócić i niewykluczone, że ceny
zaliczą jeszcze zwyżkę. Węgiel pozostaje wysoce konkurencyjny w produkcji energii elektrycznej w oparciu o ceny terminowe na następny rok, a nawet 2024.
Podczas gdy popyt rośnie, oczekuje się, że podaż pozostanie ograniczona ze względu na niższą produkcję większości producentów. Prognozuje się, że eksport rosyjskiego węgla spadł o 7,9 proc. w 2022 r. i oczekuje się, że spadnie o kolejne 5 proc w 2023 r. To w sumie ubytek ok. 22 mln ton. Z kolei Indonezja, największy na świecie eksporter węgla energetycznego miała dostarczyć tylko o 1,4 proc. więcej węgla w 2022 r. i utrzymać tę dynamikę w 2023 r., co onacza w sumie ok. 12 mln ton węgla więcej. To także nie powinno pozostać bez znaczenia dla cen.
Europa podąża jednak swoją ścieżką. O ile w 2022 r. globalne zużycie węgla po raz pierwszy miało
przekroczyć 8 mld ton, to przyspieszenie wdrażania odnawialnych źródeł energii,
zwiększenie efektywności energetycznej spowoduje, że produkcja węgla i popyt w
UE powrócą na trajektorię spadkową już w 2024 r. – prognozuje Międzynarodowa
Agencja Energi (MAE). W swoim raporcie przewiduje też wypłaszczenie światowego zużycia węgla w perspektywie 2025 r.


„Świat jest bliski szczytu zużycia paliw kopalnych, a węgiel
jako pierwszy spadnie, ale jeszcze nie znaleźliśmy się w tym miejscu” –
powiedział dyrektor MAE ds. rynków energii i bezpieczeństwa, Keisuke Sadamori.
Można było oczekiwać, że rekordowe ceny węgla
obserwowane od 2021 r. oraz zapewnienie bezpieczeństwa
energetycznego od czasu inwazji Rosji na Ukrainę, spowoduje wzrost inwestycji w
aktywa kopalń. Poza Chinami i Indiami, gdzie produkcja krajowa została
zwiększona, nie ma wyraźnych oznak odwrócenia trendów inwestycyjnych. Rządy,
banki i inwestorzy nadal generalnie wykazują brak apetytu na inwestycje w
węgiel, zwłaszcza węgiel energetyczny, wskazuje MAE.
Długi termin (dekada?) wydaje się w kontekście branży węglowej (w UE) jednoznacznie negatywny pod względem inwestycyjnym. W bliższej perspektywie na spółkach z sektora może się jeszcze wiele dziać, a informacje o kolejnych
dobrych wynikach finansowych, w efekcie wciąż wysokich cen, mogą podbijać kursy akcji, tak jak w przypadku choćby niedawnej
aktualizacji umowy Bogdanki. Wydaje się jednak, że wszelkie impulsy wzrostowe będą najprawdopodobniej krótkotrwałe i powierzchowne. Trzeba jeszcze pamiętać o klasycznym cyklu
koniunkturalnym, który skłania do wniosku, że czas surowców i akcji spółek
surowcowych może być za nami.