Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł

Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł

8 stycznia, 2023 0 przez admin

Początkujący inwestor często nie dysponuje dużym kapitałem i zastanawia się, czy w ogóle warto inwestować małe kwoty. A jeśli tak, to czy poradniki pisane dla portfeli wielocyfrowych mają zastosowanie także do tych zawierających kilka bądź kilkanaście tysięcy złotych?

Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł
Jak inwestować małe kwoty? 1000 zł, 5000 zł, 10 000 zł i 100 000 zł
fot. studiostoks / / Shutterstock

Zacznijmy od tego, że dla każdego
określenie „mała kwota” może znaczyć co innego. Dla kogoś, kto na co dzień
obraca milionami lub dysponuje płynnym majątkiem liczonym w siedmiocyfrowych
kwotach, wszystko poniżej stu tysięcy zapewne nie będzie kwotą aż tak istotną. Jednocześnie
dla wielu młodych lub początkujących inwestorów 10 000 zł to już kwota
całkiem spora, reprezentująca znaczny (albo nawet cały!) majątek netto.

Za to każdy inwestor powinien
wiedzieć, że inwestowanie wiąże się z ryzykiem utraty pieniędzy.
Po drugie stara zasada głosi: nigdy nie inwestuj pieniędzy, których nie
możesz stracić.
Zanim cokolwiek
wrzucisz w rynek, zbuduj poduszkę finansową i pozbądź się długów konsumpcyjnych.
Po trzecie, nie inwestuj cudzych (pożyczonych) pieniędzy.
Dźwignia finansowa może szybko wpędzić twój portfel do finansowego grobu.

Czy do inwestowania potrzeba dużo pieniędzy?

Początkujących inwestorów możemy
zasadniczo podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich albo zdążyła już odłożyć
pokaźne oszczędności (z pracy, działalności gospodarczej czy spekulacji na
nieruchomościach), albo odziedziczyła pewien majątek po przodkach. Tacy ludzie
dysponują relatywnie dużymi kwotami i ten poradnik nie jest dla nich.

Tutaj
skupimy się na dylematach tych, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z
inwestowaniem, ale (jeszcze!) nie uzbierali zbyt okazałego kapitału i są gotowi inwestować małe kwoty. Nic nie
stoi na przeszkodzie, aby tacy inwestorzy pojawili się na rynku. Wszakże zdecydowana
większość inwestorów zaczynała swoją przygodę z rynkiem od małych kwot.

SII

Według ostatnich dostępnych
danych w 2021 roku niemal co 11. inwestor indywidualny dysponował portfelem do
10 000 złotych. Równocześnie ponad połowa obracała kapitałem
nieprzekraczającym stu tysięcy złotych. Umówmy się zatem, że pod pojęciem „mała kwota” rozumiemy tu
wszystko w okolicach 10 000 zł i poniżej tej liczby.

Kwota, którą możemy jednorazowo
wrzucić w rynek, to jedno. Drugą kwestią jest to, jaką sumę możemy w miarę
regularnie (co miesiąc, co kwartał, co rok) wyasygnować na inwestowanie. A to
już jest pochodną dochodów. Dla kogoś, kto
zarabia wyświechtaną „średnią krajową”
(w chwili pisania tego artykułu wynosiła
ona 6 687,81 zł brutto
, czyli jakieś 4 805 zł po odliczeniu podatków), zaoszczędzenie
tysiąca złotych miesięcznie może być sporym wyzwaniem. Z kolei dla dobrze
prosperującego przedsiębiorcy czy rozchwytywanego na rynku pracy specjalisty
nawet kilkukrotne większe miesięczne wpłaty nie będą istotnym obciążeniem.

Umówmy się
więc, że za „małe wpłaty” będziemy rozumieć kwoty maksymalnie trzycyfrowe.

Czym inwestowanie małych kwot różni się od inwestowania kwot dużych?

Wychodzę z założenia, że w inwestowaniu znacznie ważniejsze od pytania
„w co?” istotniejsze jest pytanie „jak?”.
Dla mnie inwestowanie jest
nieustannym procesem przeplatających się czynności: planowania, analizy, kupna,
sprzedaży, kontroli i oceny inwestycji oraz wyciągania wniosków zarówno z
transakcji zyskownych, jak i – a może zwłaszcza – stratnych.

Podstawą
skutecznego inwestowania jest plan i jego konsekwentna realizacja. W tym
kontekście to, czy inwestuje się kwoty „duże”
czy „małe” nie ma większego znaczenia
. Więcej o tej filozofii inwestycyjnej
mogą Państwo przeczytać w obszernym
poradniku zatytułowanym „Jak inwestować pieniądze?”
.

Zatem niezależnie od tego, czy twój początkowy portfel inwestycyjny zamyka
się w kwocie np. 5 000 zł, czy też dysponujesz 5 000 000 złotych,
podstawowe zasady pozostają takie same
. Jedyne, co się różni, to zakres dywersyfikacji, względny poziom opłat i prowizji oraz możliwości optymalizacji
zobowiązań podatkowych poprzez konta IKE/IKZE (tu im mniejsza kwota, tym
łatwiej można uniknąć zapłacenia podatku Belki).

Zacznijmy od różnic. Po pierwsze w przypadku małych
kwot niektóre klasy aktywów niestety musimy z góry skreślić. Za kilka tysięcy
złotych raczej nie kupimy nieruchomości. Zabraknie też na sensowną sztabkę
złota (sensowną, czyli od jednej uncji w górę. Mniejsze generują
nieakceptowalnie wysokie koszty transakcyjne), ale już wystarczy na jednostkę
ETF-u odzwierciedlającego cenę kruszcu.

Po drugie ograniczone będą możliwości dywersyfikacji.
Ciężko będzie o zbudowanie poprawnego portfela akcji, obligacji i surowców. Ale
już podział na pasywne ETF-y dające ekspozycję na cały indeks akcji czy obligacji
jest jak najbardziej osiągalny.

Sądzę, że już przy kwotach rzędu 10 000
złotych spokojnie można zmajstrować dobrze zdywersyfikowany i przynoszący
całkiem satysfakcjonujące stopy zwrotu długoterminowy pasywny portfel
inwestycyjny. Jest to też kwota, która pozwala na osiąganie sensowych zysków
(oraz bolesnych strat!) czy to na giełdzie papierów wartościowych, czy też na
rynkach kryptowalutowych. To od preferencji samego inwestora zależy, w jaki
sposób chce inwestować i jak wysokie ryzyko jest w stanie zaakceptować.

Po trzecie na rynkach finansowych trzeba płacić
pośrednikom. Opłaty i prowizje minimalne przy inwestowaniu małych kwot mogą
zabić rentowność nawet najlepszych inwestycji. Jeśli od każdej transakcji
musimy zapłacić minimum 5 zł brokerowi, to jednorazowe inwestowanie kwoty
mniejszej niż tysiąc złotych według mnie przestaje mieć sens. Wraz ze wzrostem
prowizji minimalnej rośnie też najmniejsza sensowna kwota inwestycji. Dotyczy
to zwłaszcza prowizji pobieranych przez polskie domy maklerskie na rynkach
zagranicznych (aczkolwiek
na tym froncie sytuacja z roku na rok ulega poprawie
), gdzie prowizje
minimalne zaczynają się przynajmniej od kilku euro lub dolarów.

I wreszcie po czwarte główną zaletą inwestowania małych kwot jest
możliwość uniknięcia podatku od zysków kapitałowych. Chodzi o produkty
„opakowane” jako Indywidualne
Konta Emerytalne lub Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego.

Zarówno w przypadku IKE, jak i IKZE obowiązują
ustawowe limity wpłat. W IKE jest to 3-krotność przeciętnego wynagrodzenia (w
roku 2022 to 17 766 zł), a w IKZE to 1,2-krotność przeciętnego
wynagrodzeni (czyli 7 106,40 zł). Jeśli ktoś ma do ulokowania sto tysięcy
złotych, to „wpakowanie” w rynek tej kwoty w ramach IKE/IKZE zajmie mu kilka
lat. Jeśli jednak ktoś dopiero zaczyna inwestować, to raczej nie ma
problemu z tymi limitami. Przykładowo, aby w pełni wykorzystać tegoroczny limit
IKE+IKZE, co miesiąc trzeba by wpłacać ponad 2 000 zł. Dla przeciętnie
zarabiającego Polaka to kwota całkiem spora.

Inwestować jednorazowo, a może systematycznie?

Do tej pory skupialiśmy się
głównie na jednorazowym zasileniu portfela inwestycyjnego. Jednakże spora
część współczesnych inwestorów przygodę z rynkiem finansowym zaczyna nie tyle
od jednorazowego transferu, co od ustalenia wysokości systematycznej (np.
comiesięcznej) wpłaty. W
ten sposób wkracza w świat regularnego inwestowania.

Regularne inwestowanie jest
szansą na stopniowe budowanie majątku
. Takie podejście ma kilka istotnych
zalet. Po pierwsze fakt wpłacania stosunkowo niewielkich, ale regularnych kwot
pozwala ograniczyć ryzyko zainwestowania większości środków w najgorszym
możliwym momencie. Owszem, równocześnie musisz się liczyć z tym, że ciężko w
ten sposób osiągnąć ponadprzeciętnie wysokie zyski, „ustrzelając” inwestycyjną
okazję na dnie bessy. Coś za coś.

Po drugie regularność uczy systematyczności
i cierpliwości, co zwykle pomaga w inwestowaniu. W ten sposób każda wpłata
przybliża do wyznaczonego celu i pozwala przynajmniej do pewnego stopnia odciąć
się od niepotrzebnych emocji związanych z inwestowaniem pieniędzy.

I wreszcie
po trzecie pozwala na zautomatyzowanie całego procesu inwestycyjnego. Ponadto
taka systematyczność ułatwia
dywersyfikację portfela inwestycyjnego, czyli kupna różnych
instrumentów, dzięki czemu ograniczysz ryzyko. Nie musisz się też zastanawiać, czy
to dobry, czy też zły moment na inwestycję
. Po prostu robisz swoje, a w
długim uzyskujesz rynkową stopę zwrotu, prawdopodobnie zbliżoną do historycznych
średnich.

Regularne wpłaty zwykle wiązane
z
inwestowaniem pasywnym
, czyli idei zakładającej kupowanie całych „koszyków”
akcji, obligacji czy surowców za pośrednictwem pasywnie zarządzanych funduszy
ETF (ang. Exchange Traded Fund). Takie ETF-y mają za zadanie jak najwierniej odzwierciedlać
zachowanie instrumentu bazowego: najczęściej danego indeksu akcji, obligacji walut
czy surowców. Dzięki temu inwestor indywidualny może łatwo, tanio (pasywne
ETF-y cechują się bardzo niskimi opłatami za zarządzanie) i powtarzalnie uzyskać
rynkową stopę zwrotu.

Natomiast nic nie stoi na
przeszkodzie, aby w ramach strategii regularnych wpłat inwestować aktywnie, tj.
samodzielnie wybierać te instrumenty, po których w najbliższym okresie
spodziewamy się najwyższych stóp zwrotu. Nasze przewidywania mogą się tu okazać
trafne albo i nie. W związku z tym możemy uzyskać ponadprzeciętne stopy zwrotu,
ale też nasz portfel może wypadać gorzej od rynku, a nawet przynosić bolesne
straty.

W tym przypadku pieniądze wpłacamy regularnie, ale inwestujemy je dopiero,
gdy uzbieramy odpowiednio dużą kwotę. Może to być tysiąc, kilka tysięcy albo
nawet kilkanaście tysięcy złotych. Wiele zależy tu nie tylko od indywidualnej
strategii i preferencji, ale też od sytuacji na rynku.

Jak zainwestować 1000 złotych?

Może to i niewiele, ale tysiąc
złotych to z pewnością lepsza kwota do rozpoczęcia inwestowania niż 0 zł. Niektórzy
powiedzą, że to dobry kapitał początkowy, aby nauczyć się inwestowania na
giełdzie. Nie zgodzę się z tym. Zarówno zyski, jak i straty będą na tyle małe,
że nie odczujesz emocji związanych z inwestowaniem „poważnych” pieniędzy i
dlatego niewiele się nauczysz.

Dlatego uważam, że z
inwestowaniem lepiej poczekać, aż uda się uzbierać nieco wyższą sumę. Jeśli
jednak bardzo chcesz inwestować już teraz, to możesz postawić wszystko na jedną,
ryzykowną kartę. Postawić na jakąś kryptowalutę, znaleźć niewielką i tanią, ale
potencjalnie perspektywiczną giełdową spółkę lub nawet spróbować swych sił na
foreksie.

Jeśli jednak bardzo nie chcesz stracić tych
pieniędzy, to ulokuj je w czymś, co za 20-30 lat niemal z pewnością będzie
warte więcej niż teraz. Sugerowałbym tu jakąś małą złotą monetę bulionową lub
kilkanaście monet srebrnych lub po prostu najtańszy ETF na indeks S&P500.

Jak zainwestować 5000 złotych?

Według mnie to przy obecnej sile
nabywczej polskiego pieniądza minimalna kwota, przy której możemy mówić o
rozpoczęciu poważnego inwestowania. Jest to pieniądz pozwalający na elementarną
dywersyfikację portfela.

Część z tego możemy włożyć na giełdę – czy to w
postaci samodzielnego wyboru akcji, czy poprzez ETF-y albo jednostki tradycyjnych
funduszy inwestycyjnych. Część powinna być ulokowana względnie bezpiecznie: w
obligacjach skarbowych, na lokatach bankowych czy koncie oszczędnościowym. Za jakąś część tego portfela
można sobie pozwolić nawet na jakieś inwestycyjne „szaleństwo” w sektorze
krypto lub NewConnect.

Jak zainwestować 10 000 złotych?

To już poważna kwota, w chwili
pisania tego artykułu stanowiąca równowartość 2-3 polskich pensji netto. To
suma, którą można już śmiało podzielić na kilka klas aktywów.

Podstawowa
dywersyfikacja wydaje się w tym przypadku jak najbardziej wskazana: trochę
złota (15-25%), fundusz akcji (a najlepiej ETF), być może obligacje
indeksowane inflacją i przynajmniej ¼ pozostawiona w gotówce jako
krótkoterminowa lokata bankowa czy jednostki funduszu pieniężnego. Taki portfel
powinien w miarę regularnie generować wysokie jednocyfrowe stopy zwrotu – czyli wyższe od lokat
i obligacji, nie notując przy tym zbyt dużych obsunięć kapitałowych.

Rzecz jasna tylko wtedy, gdy nie
są to twoje jedyne oszczędności! Jeśli nie posiadasz jeszcze poduszki
finansowej, to tych 10 000 zł lepiej nie inwestuj. Bo inwestujemy tylko te
pieniądze, które możemy stracić. Poza tym 10 tysięcy generalnie inwestuje się
tak samo jak 10 milionów: w sposób zaplanowany, z zachowaniem zasad
dywersyfikacji, kontroli ryzyka i unikaniem wysokich kosztów transakcyjnych.

Jak zainwestować 100 000 złotych?

Zasadniczo tak samo jak dziesięć
tysięcy. Pierwszą różnicą jest to, że możesz sobie pozwolić na szerszą
dywersyfikację. Kruszcową część portfela można więc podzielić na część fizyczną
i „papierową”. Akcyjną na fundusze rynków rozwiniętych i rozwijających się.
Dłużną na skarbowe obligacje detaliczne i fundusze papierów dłużnych (w tym
zagranicznych). Część gotówkową możemy rozłożyć na różne waluty, aby
uniezależnić się od ryzyka jednego kraju. To samo dotyczy akcji i obligacji,
gdzie przy tak dużej kwocie istotną (albo wręcz przeważającą) część portfela
powinny stanowić papiery z rynków zagranicznych.

Ponadto możesz dodać relatywnie
niewielkie domieszki bardziej niszowych inwestycji. Fundusze nieruchomości (np.
REIT-y)? Może inwestycje w surowce? Jakieś kryptowaluty? Akcje spółki
niepublicznej? Wino, whiskey i inne inwestycje alternatywne? ETF oferujący
ekspozycję na jakiś egzotyczny kraj z dobrymi perspektywami? Czemu nie, ale pod
warunkiem, że te wszystkie dodatki nie pochłoną więcej niż 10% posiadanych funduszy.
Trzon kapitału dalej inwestujemy konserwatywnie i względnie bezpiecznie.

Źródło:



Source link