
Złoty słabnie. Glapiński w kontrze do Powella
29 sierpnia, 20222022-08-29 09:55
publikacja
2022-08-29 09:55


Podczas gdy szef Rezerwy Federalnej zapowiada dalsze mocne
wzrosty stóp procentowych, prezes NBP Adam Glapiński mówi o zakończeniu
cyklu podwyżek. To niebezpieczna sytuacja dla złotego, który już od wielu
tygodni znajduje się pod presją sprzedających.
– Prawdopodobnie, jak to już publicznie powiedziałem, z
dyskusji RPP może wyłonić się taki scenariusz, w którym podnosimy stopy
procentowe jeszcze raz o 25 pb. albo dwa razy po 25 pb. Nie można też jednak
wykluczyć, że skończymy na razie podwyższanie stóp procentowych – zaznaczył w wywiadzie szef NBP Adam Glapiński.
To swego rodzaju nieformalna forward
guidance, blokująca wzrost stopy referencyjnej do poziomu zaledwie 7% przy prognozowanej
przez NBP na koniec roku 14-procentowej inflacji CPI.
Wypowiedź prezesa polskiego banku
centralnego jest skrajnie odmienna od tego, co
rynkom finansowym w piątek powiedział Jerome Powell. – Nasza
odpowiedzialność do zapewnienia stabilności cen jest bezwarunkowa […] Stoi
przed nami oczywiste zadanie utemperowania popytu, aby był bardziej zbieżny z
podażą. Jesteśmy zobowiązani do wykonania tej pracy – powiedział Powell podczas
sympozjum bankierów centralnych w Jackson Hole. Jego wypowiedzi miały jawnie
antyinflacyjny charakter i zostały zinterpretowane przez rynek jako zapowiedź
podniesienia stopy funduszy federalnych w okolice 4%.


Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby, że za kilka
miesięcy Polska miałaby znacznie niższą realną stopę procentową niż Stany
Zjednoczone (aczkolwiek w obu przypadkach byłyby one ujemne) oraz że różnica
między krótkoterminowymi stopami procentowymi dla PLN a USD zawęziłaby się do zaledwie
2-3 pkt proc. Byłaby to sytuacja potencjalnie niebezpieczna dla polskiej
waluty i stwarzająca podstawy do dalszego osłabienia złotego.
Polski złoty pozostaje bardzo słaby od marca 2020 roku. Od ataku Rosji na Ukrainę sytuacja polskiej waluty jeszcze się pogorszyła. Z
najnowszą falą osłabienia złotego mamy do czynienia od czerwca. Próba
odreagowania w drugiej połowie lipca i w pierwszej połowie sierpnia przyniosła
tylko niewielką poprawę sytuacji. Od dwóch tygodni złoty znów słabnie, tracąc
nie tylko do bardzo mocnego dolara, ale też do najsłabszego od 20 lat euro.
W poniedziałek o 9:53 kurs euro
wynosił 4,7405 zł i był o 0,4 grosza wyższy niż przed weekendem. Przez ostatnie dwa tygodnie euro podrożało o
ok. 10 groszy, ale nie przebiło lipcowego maksimum (4,8446 zł).
„Jastrzębie” wypowiedzi Powella sprawiły, że pomimo nieformalnych
sugestii o 75-punktowej podwyżce stóp procentowych w Europejskim Banku Centralnym, kurs EUR/USD ponownie znalazł się poniżej poziomu 1,0000. To oznacza, że
dolar znów jest nieznacznie droższy niż euro. W poniedziałek rano na polskim
rynku dolar
amerykański był wyceniany na 4,7732 zł, czyli aż o dwa grosze wyżej niż w
piątek.
Frank szwajcarski
kosztował 4,9244 zł. W ubiegłym tygodniu notowania pary frank-złoty wyrównały
rekord z marca i zbliżyły się do psychologicznego poziomu 5 zł. Funt brytyjski
był notowany bez większych zmian po 535658 zł.
KK
